Velka Destna i Jagodna

DSC_0143

Zaczynamy zbierać szczyty: tu lutowy weekend na zdobycie Wielkiej Desztny i Jagodnej. Tras, jak zwykle to bywa, można wybrać kilka. My auto zostawiliśmy w Lasówce i stamtąd ruszyliśmy na Velka Destna.
Zrzut ekranu 2019-04-14 o 16.11.51

Droga standardowo zaczyna się od przejście kawałek polną ścieżką, gdzie psy mogły się wyszaleć i za chwilę weszliśmy w las. Początkowo droga to typowy górski szlak, jednak później prowadzi on przez mocno uczęszczane trasy dla narciarzy biegowych, bo jak wiadomo sport ten w Czechach jest bardzo popularny. W zasadzie nic nie mielibyśmy przeciwko poza tym, że Luna panicznie boi się narciarzy po tym, jak kiedyś weszła jednemu rozpędzonemu pod nogi.
DSC_0030
Herko jak zwykle bardzo zadowolony, że jest mu zakładany kaganiec.

DSC_0054 DSC_0046 DSC_0044
DSC_0037
I po chwili tyle go widzieliśmy. I tak to można wierzyć w jego „będę grzeczny” … tylko koło nas przebiegał, gdy musiał skorygować azymut względem naszych planów.

DSC_0059

Szlak to naprawdę przyjemna wędrówka w pięknym lesie pod okryciem śniegu i oczywiście im wyżej tym go więcej.

DSC_0073

DSC_0068 DSC_0063
Tu mieliśmy przymusowy postój kilkunastominutowy w oczekiwaniu aż łaskawie dołączy do nas Herko. Luna jak zwykle w pozycji oczekującej na królewicza. A jak w końcu raczył dołączyć już wybiegany, to poszedł na sznurek, tak aby nam trochę potowarzyszyć w wędrówce.
DSC_0080 DSC_0084

Udało nam się nawet zgubić raz trasę, ponieważ szlak przez pewien, dłuższy odcinek biegł drogą, która rozwidlała się nieoczekiwanie na szlak, który ostro szedł w górę i drogę spokojnie okrążającą górę, przy czym nie było wyraźnych oznaczeń, ze względu na dużą ilość śniegu i brak innych turystów pieszych. Zorientowaliśmy się dopiero po kilkuset metrach, gdy na drodze spotkaliśmy miejsce dokarmienia, tuż pod samą amboną.
Przy tej okazji pojawiło się dużo etycznych wątpliwości i dyskusji w temacie. Ale też dzięki temu zorientowaliśmy się, że nie możemy być na szlaku turystycznym.
Pierwsze budzące wątpliwości pytanie: czy można dokarmiać zwierzynę zimą? Niby tak, bo takie biedne i marzną, ale później nie potrafią sobie same poradzić i bezradnie przychodzą w miejsce, gdzie były dokarmiane, a tam może brakować jedzenia. Matki prowadzą młode pod paśnik i nie szukają naturalnych miejsc, które zapewnią im przetrwanie. Do tego brak selekcji naturalnej wywołanej zimą, prowadzi do nadmiernego rozrastania się liczebności zwierząt, przy czym nie padają najsłabsze osobniki, a rozmnażają się przekazując „słabe geny”, dokładnie tak jak robią to ludzie.
– Nie wiem, co myśleć. W zasadzie to się nie znam. Ale mam swoje zdanie odnośnie drugiego pytania.
DSC_0060
Wszystko fajnie ale jak już wspomniałam, my natknęliśmy się nie na paśnik, a na rozsypane buraki, zimniaki i kukurydzę pod amboną.
Czy to moralne wabić zwierzęta pod ambonę i do nich strzelać? W końcu one się przyzwyczajają i w okresie polowań pewne jedzenia i bezpieczeństwa podchodzą pod samą lufę. Z jednej strony zwierzę będzie celnie trafione więc w teorii szybciej i mniej boleśnie padnie, w porównaniu do zwierzęcia, do którego myśliwi celują spomiędzy drzew i czas trafią celnie i zabiją, ale zdarza się, że tylko ranią i zranione zwierzęta uciekają i długo się wykrwawiają lub w ogóle rana jest na tyle mało poważna, że później w mięsie znajduje się śrut. Brzmi to teraz jakbym była za dokarmianie pod ambonami, ale tak naprawdę to zdecydowanie jestem zupełnie przeciwko strzelaniu. Clou sprawy pięknie oddał Abelard Giza (występ- mistrz): watch
U nas, na wsi świetnie widać jak przyroda sama reguluje populację i tak raz więcej widać zajęcy w polach, a w innych latach nie ma ich prawie w ogóle, za to dużo lisów wałęsa się po okolicach.

No ale wracając do przyjemności jak już się odnaleźliśmy w przestrzeni. To Herko oczywiście musiał na pierwszego napotkanego psa narzucić łapy na plecy, w czasie kiedy Lunka ukrywała się przed dwoma narciarzami na biegówkach.
DSC_0089
DSC_0099
Czym dalej tym ciemniej, piękniej i spokojniej…
DSC_0096
… aż udało się dotrzeć do szczytu
DSC_0105

Na późny obiad wybraliśmy restaurację La Salle w Bystrzycy Kłodzkiej, gdzie co prawda bez psów ale  zjedliśmy bardzo przyzwoitą pizzę, a muszę przyznać że wymagania w tym zakresie mamy wysokiem.

Najedzeni pojechaliśmy do Poręby, gdzie mieliśmy przez booking zarezerwowany nocleg w Willa Wzgórze Poręba. Noc kosztowała nas około 250 zł.
DSC_0118
Pokój był czysty, ciepły i przyjemny, niestety wybraliśmy ten nocleg ze względu na dostępność sauny i masażów, z których nie mogliśmy skorzystać bo na saunę to już za późno (przyjechaliśmy około 21:00) a masaży też nie ma bo masażystka już nie pracuje, ale na ogłoszeniach jakoś tego nie było widać. Mimo tego nocleg wspominamy bardzo miło, bo Panie zarządzające pensjonatem były bardzo miłe, w ośrodku jest kuchnia do wykorzystania, a na odchodne dostaliśmy gadżety (kalendarz i płócienną torbę).
DSC_0114
Lunka jak widać zadowolona korzysta z normalnych (w jej standardach) warunków do spania do ostatniej sekundy, pewnie spodziewając się zajezdni podobnej do tej z dnia poprzedniego, po której pierwszy raz w życiu widziałam, aby psy jadły siedząc lub wręcz leżąc ze zmęczenia.

Drugi dzień przeznaczony był na Jagodną.

Podjazd pod sam niebieski szlak w Poniatowie, a dalej pieszo: kilkaset metrów ostro pod górę, a później spokojną, szeroką drogą z trasą na biegówki dociera się na szczyt. Po drodze bardzo żałowałam braku sanek lub chociaż jabłuszka, następnym razem trzeba mieć przy sobie. Idealna krótka trasa na zakończenie weekendu.

DSC_0156
Nie ma opcji na ładnego orła. Człowiek leży to Luna liże i nie ma innej opcji.

DSC_0146
No i dowód, że cała rodzina dotarła 😉

DSC_0143

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *