Chyba pierwszy raz pojechaliśmy do miasta, gdzie się wcale nie nudziłem, mało tego nawet Luna nie była przerażona tłumem. Weszliśmy sobie uliczką, gdzie całe stado małych ludzi z aparatami (tak znam to urządzenie, bo przecież musiałem do niego przywyknąć po zrobieniu mi około miliona zdjęć przez Karolinę) robiło zdjęcia do około wszystkiemu. Wszędzie była taka ilość zapachów jakiej jeszcze nie spotkałem. Coś tak nieprawdopodobnego, że musiałem że oszaleję z zachwytu. Każdy człowiek pachniał totalnie inaczej. Zawsze jest między nimi jakaś różnica ale człowiek to człowiek, a tu totalny odjazd i miks. Do tego było przyjemnie wilgotno (a nie tak jak Dubrowniku), więc cudownie się wąchało.
Multikulti- tak można opisać Tallin. Kraków to pikuś i pod względem ilości turystów, i pod względem narodowości. Nigdy bym nie przypuszczała, że koniec świata jakim wydawała mi się Estonia będzie przyciągał ludzi z całego, ale naprawdę całego świata.
Mimo naprawdę dużego tłumu psy w centrum nie budziły żadnych negatywnych rekacji w ludziach, tak naprawdę nikt na nie zwracał szczególnej uwagi. Przynajmniej do czasu kiedy Lunak postanowiła w samym sercu rynku pogonić gołębie, które jej się jakoś szczególnie nie bały, więc pogoń w kółko trwał dłuższą chwilę i wtedy wszyscy patrzyli się na nasze psy… szczęśliwie wszystkie gołębie przeżyły.
W centrum można znaleźć restauracje, gdzie można do lokalu wejść z psami (wtedy pojawi się oczywista w tym względzie naklejka), jest tam też dużo miejsc do spacerów w trochę spokojnejszej atmosferze dookoła rynku, ale są też takie gdzie lepiej wybrać się bez psów- jednym z takich miejsc jest targ Balti Jaama Turg. My zwiedziliśmy Talli w wersji z czworonogami i bez nich (wtedy czekały na nas w hostelowym pokoju; i drobna sugestia: jak wybieracie się z psami do hostelu warto zapytać o dopłatę, my musieliśmy dopłacić za psy, za jedną noc 50 euro, a pokój był mikro rozmiarów, do tego stopnie że nie mogły nawet położyć się na podłodze, bo nie było na to miejsca).
Tallin dla mnie to super atmosfera, bardzo ciekawe centrum, ale przede wszystkim kojarzyć mi się będzie z dbałością o detale:
Oczywiście trzeba też zobaczyć Grubą Małgorzatę. Małgorzata naprawdę robie wrażenie. jako budynek, bo muzeum nie odwiedziliśmy. Całe centrum utrzymane jest w średniowiecznym stylu. Jest tam nawet restauracja bez światła, gdzie siedzi się przy świecach i pije piwo z glinianych naczyń, ale zapach i czystość też średniowieczna, więc my fanami tego miejsca nie jesteśmy, ale faktycznie oryginalnie. Dla planujących zwiedzanie poniżej mapka.
Piękny spacer z psami można zrobić wzdłuż muzealnego portu. Lennusdam to miejsce, gdzie psy z przyjemnością spędziły z nami czas.