Zacznę od narzekania, tak aby już zamknąć temat, bo później będzie już tylko fajnie i pięknie.
Nocleg- to dla mnie problem numer jedne na Litwie. Pierwsze miejsce na naszej mapie do zwiedzania po przekroczeniu granicy Polsko-Litewskiej to Skansen w Rumszyszkach, tylko najpierw sen bo jesteśmy po zwiedzaniu Wigier i okolic, a skansen to wycieczka na cały dzień. Plan na nocleg numer 2 to też kemping i tu, po dojechaniu na miejsce chcieliśmy (ja chciałam) od razu uciekać ale nasza bezbłędna strona „www.camping.info” nie pomogła i nie mieliśmy wyboru.
Jak widać Suwalszczyzna na Litwie to 4 pozycje. Pierwsza zbyt daleko do miejsca docelowego, 2 w Kownie zbyt daleko na dalszą podróż, a do tego telefonu nikt nie odbiera, więc nie wiadomo czy czynne i czy z psami można. Została pozycja pierwotnie wybrana „palcem po mapie” bo wydawała się świetna, w końcu przy samym Parku Narodowym. Czemu więc narzekam?
„Zachęcający” wjazd na pole „BERŽŲ ALĖJA”, ale nie to jest problemem, tylko bezpośrednia bliskość chyba najbardziej uczęszczanej drogi szybkiego ruchu w tej części kraju i związany z tym hałas.
Poza tym było nieźle, ławeczki, grille, stoły, ciepła woda, duża i czysta łazienka. Cena, jak wszędzie czyli: 4,5 euro/osobę, 2,9 euro za namiot, kolejne 2,9 euro za auto i 2,4 za 2 psy, czyli nocleg za około 75 zł.
Chodzę sobie wącham, niby wszystko jak koło domu, ale zapachów nie znam więc niucham. Trochę pobiegać chciałem, łapy rozprostować. Widzę że trawa, krzaki i nic więcej, więc namawiam moje człowieki na spuszczenie mnie ze smyczy, a tu nagle jakaś baba wychodzi, krzyczy i macha. Że pobiegać nie mogę? Bo niby jakieś ogródki tam są, ale mnie marchewka nie interesuje, phhy.
W sumie nieużytki się przydały, bo na ośrodku pies był na smyczy, mało osób, ale teren też nie za wielki i imprezka zamknięta obok.
No to tyle z fochów i narzekań, no może jeszcze raz się trochę poużalam, ale teraz same super rzeczy.
Rumšiškės, czyli Litwa dawniej na powierzchni 175 ha! Cena za cały dzień to 4 euro od osoby, trzeba tylko wcześniej sprawdzić pogodę, bo w deszczu to raczej słaba przyjemność, jak w ogrodzie botanicznym. My mieliśmy świetną.
Miejsce przerosło nasze oczekiwania, w zasadzie to byliśmy w szoku, bo parking olbrzymi, bo można z psami, bo pięknie zachowane, bo super oznaczone, bo wszędzie toalety (za darmo!), bo piękne suweniry i to nie chińszczyzna, bo bardzo miła Pani w sklepie. Poza nami w szoku była obsługa poszczególnych budynków, bo chyba pierwszy raz ktoś im właził do izb z psami. Zapraszam na fotorelację.
Patrz Heros, to tam idziemy. Myślisz że będzie fajnie?
175 hektarów, przeszliśmy w cały dzień połowę, tę lewą.
Mimo, że na terenie było bardzo mało osób, niestety trafiliśmy na wycieczkę Włochów, którzy do samego centrum musieli przyjechać autokarami i postawić je tak żeby nie dało się zrobić ładnego zdjęcia ;p Żeby było śmiesznie to tę grupę spotykaliśmy jeszcze w innych miejscach na mapie naszej wycieczki 😀
Niby wegetariański, tradycyjny pierożek, ale z tłuszczu ociekający i z mikrofali- nie narzekam, był niczego sobie 🙂 Nawet Nuśka jadła kapuchę.
Rodzinne zdjęcie przed szkołą
Psy były prawie wszędzie, ale do kościoła nie weszły. Rumak został na uwięzi.
Takie jakieś makabryczne to figurki, choć piękne. (Cóż nie jestem mistrzem fotografii)
Czuję dzikie zwierzę, dawaj mi je tu, coś siedzi pod domem, aaa to tylko kozy, skubane się nie boją.
Widok na graniczący z terenem skansenu Zalew Kowieński
Czekam na więcej 🙂