Mamy sporo zaległości w opowiadaniu i zapisywaniu pamiętnika z wyjazdów na blogu. Zaległości są tak głębokie, że sięgają nawet ubiegłego roku, ale zaczniemy je nadrabiać w środku, czyli od przełomu roku i małego przypomnienia w te upalne dni, jak to jest w zimie.
Wyobraźmy sobie, że jest styczeń, w mieście szarówa, trochę pluch i błota pośniegowego na drogach, ale generalnie temperatura dodatnia. Co prawda wcale nie jest ciepło i oscyluje w dopuszczalnych dla Herosa normach, czyli max do +5, ale cała aura jakoś nieprzyjemna, więc trzeba to zmienić jakimiś ładnymi widoczkami i powietrzem bez wszechobecnego smogu. Wyjazd na jeden dzień, przy czym długość dnia nie pozwala na szaleństwo z dalekimi trasami, więc wybór pada na Góry Sowie.
Jadąc przez Rzeczkę minęliśmy korek na parking przy stokach. Korek oznacza 10 minut stania przed raptem 3 autami. Generalnie ocena przygotowania do sezonu: infrastruktura -10 pkt. i -100 pkt. dla osób, które wpadły na pomysł, aby parkować auta na drodze, gdzie i bez nich mieści się 1,5 auta mając na uwadze nieuprzątnięte zaspy śniegu. Widząc, co dzieje się w Rzeczce pomysł z Wielką Sową odpadł i pojechaliśmy jeszcze kawałek i oto wyłoniło się nasze miejsce, czyli Rozdroże nad Sokolcem. Rozgrzewający obiad i grzane wino w schronisku odeszły w zapomnienie.
Jak się okazało na miejscu w górach było pełno śniegu. Generalnie spodziewaliśmy się tego, no… ale nie powyżej kolan. My, co krok zapadaliśmy się w śniegu co najmniej do kolan, więc szło się bardzo powoli, za to Heros miał mnóstwo czasu na „pływanie” (poza nieocenioną radością psa, lekko zachwianą przez kaganiec, pojawił się duży plus związany z dokładnym wyczyszczeniem sierści bez męczarni i walki pod prysznicem :).
Odcinek, który wybraliśmy to wycieczka bez celu. W założeniu początek niebieskim szlakiem, ale życie a przed wszystkim śnieg i nieprzetarty szlak w lesie zweryfikował „plan” i tak odcinek 1,5 km szliśmy 2,5 h, gdzie różnica wysokości to raptem 100 m. Ponieważ była to niedziela, a w poniedziałek trzeba iść do pracy, to nie mogliśmy sobie pozwolić na nocne wędrówki, więc doszliśmy do Rozdroża pod Lisimi Skałami. Jak to bywa na męczących trasach żywej duszy brak, dopiero na punkcie widokowym spotkaliśmy pierwszych i ostatnich ludzi.
Biorą pod uwagę, że trzeba było czekać kilkukrotnie na Herka po kilkanaście minut wycieczka z Wrocławia do Sokolca była w sam raz na cały ale krótki dzień.
A teraz mała lekcja, co mówi do Ciebie Twój pies 😉
- Tak wygląda pies lubiący śnieg i mróz:
- a tak wygląda pies lubiący poduszki i ciepełko:
Serio mam po tym chodzić? Przecież to zimne i niczym nie pachnie. To może chociaż daj czipsa.
– Bo każda okazja jest dobra do żebrania
Patrz człowiek jaka piękna jestem
Śnieg był taki puchaty, mięciutki i nieskalany, że aż się prosił o orła,ale moje towarzystwo nie złapało moich intencji, Luna mnie upolowała a Heros sprawdzał czy on też umie zrobić orła.
Koniec końców psy wyszalane, więc przed snem trzeba się po-kokosić.
Tu Luna w swoim naturalnym środowisku