To gdzie teraz mnie zawieziecie?
I tak oto po pierwszym nieudanym noclegu na Litwie i niezadowoleniu z jedzenia, ze znanych nam już krajobrazów, z „super” kurortów (o czym później przy jakiejś okazji) nagle znaleźliśmy się w miejscu, które bez wahania polecam każdemu. I jak to zwykle bywa, gdy coś nas zaskoczy i zachwyci zarazem, plany wakacyjne się zmieniają- zostaliśmy chwilkę dłużej niż pierwotny rozkład wakacyjny to zakładał.
Zacznę od marudzenia (zgodnie z moją naturą), tak aby mieć to za sobą a później zostanie już tylko błogość (zobrazowana zdjęciami). W zasadzie to tylko ceny trochę mną wstrząsnęły. Liczyliśmy na to, że ceny będą zbliżone do polskich, ale tak nie jest: obiad (byle gdzie, ale za to dobry) to cena około 20 euro za osobę za danie, drobne przekąski do piwa i po piwie to też ponad 20 euro dla 2 osób. Przy czym należy zauważyć, że pozostała część Litwy jest w cenach akceptowalnych np . w Kownie cena za pyszny dwudaniowy obiad z napojami dla 2 osób to koszt 20 euro i tu przy okazji polecam restaurację „Pas Stanley”. Pieski do ogródka weszły, dostały wodę, futrzaki innych gości siedziały nawet na kanapach. Kontynuując wątek kosztów: Aby dostać się na półwysep trzeba jechać promem i tu wchodzi pierwsza stówka (koszt promu + klimatyczne), potem droga płatna już na półwyspie to kolejna stówka, a trzeba jeszcze wrócić… No i jeszcze jedna drobnostka, jak umie się porozumiewać po rosyjsku to problemu nie ma, ale z angielskim to już inna historia, trochę jak u nas. Koniec marudzenia.
O co tu chodzi? Jakoś tak kołysze pod łapami, chcę do auta.
Mierzeja Kurońska to najcudowniejsze miejsce nad Bałtykiem.
Ale co na to psy:
Jak człowieki są wyluzowane to życie staje się przyjemniejsze. Mówiłem już kiedyś, że plaże są nudne, ale tu wygląda to o niebo lepiej niż się spodziewałem. Jak się okazało plaża nie musi być nudna bo mimo, że to zawsze piasek i woda to w tym wypadku tak nierówna, że w moment znikam człowiekom z oczu i już mogę robić co chcę. Ponoć nawet nie stresowali się mnie puszczać bo dookoła jest dużo dzikiego terenu, w tym pełno miejsc bez innych ludzi, bez dzikiej zwierzyny- głupie człowieki- widziałem łosia!
Obraliśmy sobie za cel skraj litewskiej części półwyspu- Nidę. Jest to urocza miejscowość pełna kolorowych, drewnianych domków, restauracji, deptaków i rzeźb (w przewadze w formie sztuki naiwnej). Jest tam bankomat, sklep spożywczy, stragany, wypożyczalnia rowerów, stoiska z lodami, kawą i generalnie z wszystkim tym, co na wakacjach potrzebne. Z psami zero problemów, nikt, nigdzie nie miał o nie pretensji (a nawet przy obiedzie budził ogólne zainteresowanie i podziw :), choć raczej (a może właśnie dlatego) byli osamotnionymi przedstawicielami swojego gatunku na wakacjach (co jest nieocenionym plusem dla nas przy porywczym charakterze Herka) 😉
Nie wiem za co bardziej kochać to miejsce: za przyrodę czy za perfekcyjne utrzymanie? A to dopiero początek dobrego…
Totalnie wyluzowany król na lunch-u i jego ograniczona reakcja na zachwyt tłumu 😉 – mam na myśli oczywiście Herka, a nie Łukasza. Chociaż ten dumnie siedział i się uśmiechał, że to jego. Phi… myślałby kto Herko jest tylko swój a nie czyjś!
Nocowaliśmy na kempingu „Nidos” i mogę go polecić jak ktoś jest kamperem, przyczepą, czy jak my ma namiot. Koszt to 13 euro za noc (namioty- sztuk 1, auto, psy), więc nie tak źle. Na terenie jest wszytko co trzeba, w tym bar i inne elementy rozrywkowe jak sauna, boiska do gry, place zabaw, basen, są też pokoje w budynku do wynajęcia, ale na ten temat wypowiedzieć się nie mogę. Za to mogę coś powiedzieć o położeniu kempingu- jest idealne! W lesie, więc jest cień, co ma spore znaczenia dla nocujących latem w namiocie, są stoły i krzesła biwakowe, krany z wodą co kilka kroków, a co najlepsze znajduje się na środku, między zalewem a morzem. Jest też mały minus dla ośrodka: kabiny prysznicowe bez drzwi czy zasłon, a panowie nie mają problemu, aby myć zęby w damskiej toalecie.
No to teraz, to co piesy lubią najbardziej: wolność i natura. Tu mała uwaga, z psami na plażę oficjalną można iść tylko na część dla naturystów… jakoś nam to nie przeszkadzało zwłaszcza, że pogoda raczej na czapkę i szalik .
Pyszny ten patyk! Herka nie ma, więc prześpię się w tym czasie. Pora na drzemkę w mięciutkim śpiworku.
Nasz dziki pies pojawi się na horyzoncie. Więc teraz czas na zabawę, aby nie przyszło mu do głowy zniknięcie na dłużej:
Jak to jest, że czym bydle mądrzejsze to bardziej wredne.
Wychodząc z plaży znalazłam na ścieżce pięknego podgrzybka, no to bach na piach i próbuję zrobić zdjęcie, pod ostre, zachodzące słońce. A tu nagle Pańciu, kory zawsze chce być z przodu zawraca, jak gdyby nigdy nic i bach łapą na grzyba! Jeden, mały grzybek na wielkiej plaży… wredny pchlarz.
To była jedna strona półwyspu, a teraz ta druga, bardziej zaciszna, spokojna i cieplejsza, ale najpierw to, co pomiędzy. Czyli czarowne, przejrzyste lasy, trawy i dużo czystego powietrza (porosty szaleją na suchych gałęziach).
I w końcu po 20 minutach wleczenia się docieramy do zalewu. Najpierw trochę odpoczynku i słuchania ciszy, czy tylko dźwięków przyrody na specjalnie do tego przeznaczonym tronie 😀
Wejście na wydmy to nie lada wyzwanie, bo trzeba pokonać wieeeele schodów, a bieganie po piaszczystych wydmach raczej też należy do wyczerpujących zadań. Za to widok, panujący spokój i poczucie przestrzeni są absolutnie tego warte.
Co za bezczelny ptak, siedzi tak sobie i się mnie nie boi?!
W tle obwód kaliningradzki, z nieziemskimi wydmami- access denied – nie chcemy problemów z psami i mandatu 🙂
A po zejściu chwila na zabawę i pływanie w wodzie. Przy okazji stała się rzecz niemożliwa, czyli Herko bez kagańca i smyczy pilnował się nas jak nigdy (i nie musimy na niego czekać po parę godzina)- zasługa totalnego braku zapachów dzikiej zwierzyny czy innych psów 🙂
I tak brzegiem można spacerować i spacerować delektując się otoczeniem, aż dojdzie się do deptaka, gdzie napijemy się kawy z widokiem na zalew, łódki i piękne domki rybackie z początku XX wieku. I to właśnie to, tak bardzo zachwyciło mnie w tym miejscu: połączenie dzikości natury z luksusem życia w dzisiejszych czasach, gdzie konsumpcjonizm wcale nie ma tylko czarnej strony.
Na zakończenie zdjęcie z małej przygody z efektem jak niżej. Tak to jest, gdy zamknie się kluczyki od auta w aucie, i to dwa komplety (-150 złotych do wakacyjnego budżetu za szybę z plastiku + 1000 zł za nową 😉