JURA KRAKOWSKO-CZĘSTOCHOWSKA CZĘŚĆ 2

img_0242

Jeździmy podziwiać różne miejsca 2000 km od domu, a tu takie akcje pod nosem.

Tyle lat tu mieszkam, zwiedzam Polskę i myślałam, że mniej więcej znam całą mapę atrakcji w kraju, ale jakoś nigdy nie dotarłam do takich oczywistych miejsc na szlaku jak Ogrodzieniec. Trochę wstyd, ale na szczęście już nam się udało nadrobić trochę tych zaległości.

Cały szlak Orlich Gniazd jest przepiękny, ale odcinek opisany w tej części zasługuje na wyróżnienie.

Zaczyna się trochę jak to jest w Bieszczadach, człowiek jedzie tym autem, nawigacja pokazuje że to tuż, tuż, więc zaczyna się rozglądać w prawo, lewo, a tu nic. I nagle wyłania się…

img_0130

Senna atmosfera małych mieścinek, więc może jakaś mapa w kiosku lub przewodnik. O świetnie! po drodze jest punkt informacji turystycznej, szkoda że tylko ekran a nie żywy człowiek bo w słoneczny dzień na ekranie nie widać absolutnie nic! Więc znów do auta i główną drogą i nagle jest! Wyłania się wielki zamek. Cudo! Po znalezieniu parkingu (udało nam się wybrać najdroższy :p czyli 20 zł za dobę) wyruszamy na zamek. Psy napojone, nakarmiona i na smyczy i zaczyna się zastanawianie wejdziemy z psami, czy nie? Panie przy kasie były bardzo miłe nawet zaproponowały wodę dla psów i żadnego problemu nie było. Koszt prawie żaden bo wejście na dwa zamki (Ogrodzieniec i Gród na górze Birów) to 15 zł. Powiem to raz jeszcze zamek jest przepiękny, i pomyśleć że był dworkiem rodzinnym.

img_0141 img_0151img_0157
Na dziedzińcu Ogrodzieńca jest sporo miejsca na piknik na zielonej łączce lub przy drewnianych stołach, jest nawet miejsce na ognisko, można też odwiedzić salę tortur z wymyślnymi sposobami katowania ludzi, jak np. jak można torturować na małym statku. Bardzo prosto: rozcinamy kawałek brzucha, wyciągamy odrobinkę jelita, które następnie przykuwały gwoździem do masztu, a potem to już pikuś: dźgamy rozżarzonym mieczem delikwenta, który biega wokół masztu wyciągając sobie całe jelito (tego nawet w „Grze o tron nie było”).

img_0173
Birów- pusty gród, gdzie można znaleźć trochę eksponatów wykopanych lub odtworzonych- raczej bez szału

O dziwo wokół jest bardzo fajnie rozbudowana infrastruktura z handlem obnośnym, kiczowatymi zabawkami, parkami rozrywki, restauracjami, tablicami informacyjnymi i noclegami. My wybraliśmy się do Jury w najspokojniejszym z możliwych okresów, czy na zakończenie Światowych Dni Młodzieży :O. Zero wolnych noclegów, albo nie przyjmują z psami, a my małym autem, bez śpiworów, bez namiotu. Znalazłam jeden piękny hotel przy samym zamku i do tego przyjmują pieski ale ceny zabójcze: między 300 a 500 zł za osobę + po 100 zł za psa. Siłą rzeczy jechaliśmy dalej w kierunku pustyni Błędowskiej i tam trafiliśmy na przepiękny dworek, gdzie można było nocować z psami, pokój został tylko jedne i raczej był wielkości schowka na miotłę, ale za to łóżko po dostawce wielkie i wygodne (Luna nie narzekała). Cena to 180 zł ze śniadaniem. Do tego w restauracji bardzo dobre jedzenie a śniadanie sycące i jeszcze jeden plus- rzut beretem na pustynię.

img_0226 img_0217

Po drodze można zahaczyć o jeszcze kilka innych ruin: np. w Bydlinie (zero turystów i dzicz);

img_0198

zamek Rabsztyn (wejście 5 zł, zakaz wchodzenia z pasami, teoretyczny bo my z psami weszliśmy);

img_0248 img_0253 img_0256

oczywiście Pustynia Błędowska  ale o tym w osobnym wpisie.

Punkt na zakończenie wycieczki- zespół pałacowy w Pilicy znajdujący się w otoczeniu parku w stylu francuskim ze starodrzewiem. Rozpisałam się w opisie, bo to był punkt stricte dla mnie: psy wybiegane, mąż po piwie, to teraz dla mnie drzewa. Jedyne słowo jakie przychodzi mi teraz na wspomnienie tego miejsca to MASAKRA. Obiekt z olbrzymim potencjałem, w przepięknym (o ile uruchomi się wyobraźnię) parku, w którym można by zorganizować arboretum.
Po pierwsze- zero znaków i trudno miejsce znaleźć, bo wejście do parku chronione jest tablicami o zakazie wejściem, a drogowskazy urywają się w punkcie z du…
Po drugie- pałac w opłakanym stanie, jakby ktoś 10 lat temu miał chęć go wyremontować i zmarł w trakcie, wpadając do jakieś dziury w posadzce.
Po trzecie- zakrzaczone starodrzewie, chęchy i brak prowadzenia parku
Wszystko w ruinie, nawet niezwykła, betonowa fontanna z kosmitami?, sowami? ponoć wykonana przez znanego rzeźbiarza.
A już nie narzekając, to całość otaczają piękne, ceglane mury.
Naprawdę jest mi strasznie przykro i ciężko, gdy widzę takie obiekty w stanie jak wyżej, nawet nie spuściliśmy psów w obawie, że gdzieś wpadną i zrobią sobie krzywdę.

img_0263 img_0265 img_0267 img_0270 img_0273 img_0274

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *