Był pies w pontonie i na kutrze, to teraz będzie pies w pociągu.
Weryfikując, co ciekawego można zobaczyć, czy przeżyć na Łotwie trafiliśmy na wąskotorową kolej, po której „jeździ” lokomotywa parowa. Czemu użyłam cudzysłów, bo jeździ powinno być określone jako „jeździ od wielkiego dzwonu”. Na szczęście trafiliśmy na taki dzwon… dalszą część opowiem wspólnie z Heros.
Człowieki to są jednak dziwne:
Jedziemy sobie autem, znów dosyć długo, po czym stajemy- myślę pora rozprostować kości, idziemy znów biegać w jakiejś super dziczy. No to hop- wyskakuję z auta, a tu twardo pod łapami, czyli jesteśmy w zbiorowisku człowieków, coś co nazywają miastem. No dobra, będzie co obwąchać. Zobaczmy kto tu mieszka i poczytamy trochę peemail-i.
Choroba… ledwie parę razy łapami przebrałem a tu mnie do jakiegoś budynku prowadzą. „Dworzec, dworzec”- jaki znów dworzec?- pobiegać miałem.
Okazało się, że to nie koniec podróży i tak jak już myślałem, że najgorsze w życiu przeżyłem, to tu nagle coś takiego… ja mam do tego wsiąść? NIGDY! Wielkie, głośne i trzeba tam wskoczyć, ale przecież Luna pierwsza nie może, więc idę. Do odważnych świat należy!
Mieliśmy sporo szczęścia bo jak zadzwoniliśmy zweryfikować, o której godzinie jest odjazd to okazało się, że normalnie lokomotywa parowa nie jeździ ale akurat załapaliśmy się na kurs z Channel 5, który nagrywał 3 sezon „Extreme Railways” i tylko dlatego ciuchcia została uruchomiona, więc jak ktoś chce się wybrać na przejażdżkę zalecam wcześniej zadzwonić i zapytać o tę konkretną lokomotywę.
Łazili wokół mnie z tą kamerą, nawet coś gadali ale jakoś inaczej niż moje człowieki- i co? I nic! Nie ma mnie na filmie nawet przez sekundę, pewnie się bali, że wystarczy jedno ujęcie i skradnę całą uwagę widzów dla siebie, tak jak to zazwyczaj bywa. Dlatego poleciłem człowiekom nakręcić nasz film. Przy okazji: super miejsca mijaliśmy, takie dzikie. I nawet zatrzymali się dla mnie, abym mógł sobie pooznaczać trochę terenu, jednak nie widziałem tam reszty swojego życia, dlatego nie oddalając się pilnowałem, aby nie zapomnieli mnie zabrać ze sobą. Oczywiście zatrzymanie nie było dla Herka, jak mu się wydawało tylko po to, aby napełnić lokomotywę wodą- skądś ta para musi się wziąć. A ta konkretna lokomotywa jest o tyle fajna, że ciepło wytwarzane jest przez spalanie drewna, nie węgla więc zapach jest znacznie przyjemniejszym.
W trakcie jak zwykle coś musieli nakupować, bo przyszedł pan z gadżetami. Szukałem czegoś dla siebie ale nic fajnego nie miał, poza pysznymi czerwonymi kulkami, które niby nie mięsne a pyszne- czereśnie. Więc jak już zapoznałem się z asortymentem, zjadłem czereśnie to mogłem iść na drzemkę.
Jako, że z psami to zostaliśmy gestem skierowani do ostatniego wagonu, które jak się okazało były podzielone na różne klasy, choć w tej samej cenie. I tak pierwszy (widziany przez nas tylko przez szybę) z miękkimi kanapami, drugi stylowy, drewniany, no i trzeci… Za to prywatny i Lunka mogła z powodzeniem nie męczyć się jak pies na podłodze. W drodze powrotnej nie daliśmy się i przenieśliśmy się z klasy 3 do 2 jednak do pierwszej już nam się nie udało 😉
W Aluksne na szczęście długiego postoju nie było, bo naprawdę nie ma tam co robić z psami, mimo że co innego obiecuje plan miasta.
Lokomotywa parowa, wagony stylizowane, konduktor w mundurze, podobnie jak cały zespół i bilety wypisywane ręcznie w trakcie jazdy- koszt w jedną stronę z Gulbene do Aluksne to 3,41 euro od osoby, psy gratis.
Dziękuję bardzo. Zdecydowanie polecam wakacje z psami. Wcale nie jest z nimi trudniej, a dzięki temu my odczuwamy radość widząc, jak nasze psy są szczęśliwe będąc z nami całą dobę i poznając nowe zapachy. Im też należą się wakacje 😀
Zapraszam do czytania i czekam na informację jak Wasza objazdówka się udała, gdy już dojdzie do skutku, bo zakładam że tak będzie 😉
Blog poleciła mi znajoma, ten wpis jest pierwszym który przeczytałam ale już widzę że nie ostatni i pędze dalej. Prywatnie mam suczke i jeszcze nigdy nie zostawilam jej w sezonie wakacyjnym zawsze wypoczynek był dostosowany do niej. Jesteście super „czlowiekami” :). Pędze do kolejnego postu, czytając nabiera odwagi na objazdowke z moją dziewczynka 🙂